„Sprawy niemożliwe załatwiamy od ręki, na cuda trzeba trochę poczekać”.
Brzmi pysznie i trochę jakby niedorzecznie. Zwłaszcza w zawodzie lekarza weterynarii. Gdybyśmy mieli odwagę stosować się do tej maksymy, pretendowalibyśmy niemalże do roli Boga. A przecież jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi o pewnej ukierunkowanej wiedzy medycznej. Pomimo to, jednak i nam zdarza się dokonywać cudów i kreować coś na kształt „niemożliwego”. I właśnie o jednym z takich „cudownych” happy-endów przeczytacie w poniższym artykule.
To był dzień jak co dzień w Theriosie. No, może jednak troszkę różnił się od pozostałych z racji przeprowadzanego właśnie kursu USG dla lekarzy weterynarii, bo pacjentów było więcej, a i rąk do pracy jakby mniej. W pewnym momencie zadzwonił telefon: właśnie wybiera się do nas pies z niedrożnością jelit skierowany przez innego lekarza. No dobrze, niby nic nadzwyczajnego. „Ale skąd wiadomo, że to niedrożność?” – doktor Mai Ingarden zapaliła się czerwona lampka. O-ho… lampka u doktor Mai zawsze oznacza olśnienie i wszyscy już wiemy, że absolutnie nie wolno jej lekceważyć. Asystentka Karolina oddzwania do właściciela i ciągnie za język: Skąd wiadomo? Jakie objawy? Od kiedy pies się źle czuje? Po garstce informacji uzyskanych od opiekuna czworonoga wiemy już, że to niekoniecznie musi być niedrożność. Rozpoznanie może być dużo groźniejsze – podejrzenie skrętu żołądka. Pacjent ma na sygnale jechać do Theriosa!
Nie ma czasu do stracenia!
Problem z wymiotami u pacjenta występuje od nocy, zjadł wcześniej obfitą kolację urozmaiconą jakimiś nowymi przekąskami. Jest godzina 10.00. Szanse na uratowanie psiaka bliskie zeru. 🙁 Każda minuta jest na wagę złota, w każdej sekundzie naczynia krwionośne zaciskają się coraz mocniej, utrudniając, a ostatecznie uniemożliwiając dopływ krwi do ściany żołądka. Procesy martwicze oraz fatalne konsekwencje skrętu żołądka w postaci m.in. wstrząsu, wiszą nad Nestorem jak kat nad grzeszną duszą… Żołądek nieubłaganie wypełnia się gazem i skręca wokół własnej osi nie bacząc na korki na drogach, czy odległość do przychodni mierzoną w kilometrach. Zaczyna się wyścig z czasem, którego odliczania nijak nie da się zatrzymać.
Pacjent przyjeżdża o godzinie 11.00. Stan przedwstrząsowy – silna tachykardia, wydłużenie czasu kapilarnego, osłabiona świadomość no i ten olbrzymi, wzdęty brzuch… Dziadzio Nestor, bo pacjent jest 12-letnim wyżłem niemieckim, natychmiast przewożony jest na salę rentgenowską, gdzie „rzucają” się na niego asystentka Agnieszka i doktor Krysia. Jedna błyskawicznie zakłada wenflon i pobiera krew do badań, druga ocenia stan i ordynuje leczenie. Szybkie zdjęcie RTG i Nestor teleportowany jest do ambulatorium. Próbujemy sondować żołądek – niestety bez skutku. Z każdą chwilą szanse Nestora maleją… Godzina 11.10 – szybki rzut oka na wyniki badania morfologicznego krwi oraz zdjęcie rentgenowskie i kategoryczna decyzja: operacja. Asystenci w jednej chwili golą i przygotowują pole operacyjne. Lekarka nakłuwa brzuch upuszczając masywną ilość gazów z żołądka. Jest godzina 11.15. Zgromadzeni wokół lekarze „kursowi” pytają, czy w czymś pomóc… Zanim zdążyliśmy odpowiedzieć na pytanie, chory jest już na stole operacyjnym. Godzina 11.20 – pacjent znieczulony i zaintubowany jest gotowy do operacji.
Dwadzieścia cennych minut
I tu na chwilę chciałabym się zatrzymać. Z pewną premedytacją podałam czas, który minął od wejścia pacjenta do Przychodni do momentu położenia go na stole. Dwadzieścia minut. Dwadzieścia niezwykle cennych minut, z których każda mogła być tą ostatnią, decydującą o nieodwracalnych zmianach. W przypadku skrętu żołądka liczy się czas do operacji – im dłużej on trwa, tym rokowanie lawinowo się pogarsza. Operacja jest tu rzecz jasna zabiegiem ratującym życie i to od jej powodzenia zależy, czy pacjent przeżyje. Jednak w ferworze walki o życie tak niewiele uwagi przykłada się do całej „otoczki”, która przecież często jest równie ważna, jak i sama chirurgia. Dwadzieścia minut. Tyle trwało przyjęcie pacjenta, wykonanie niezbędnych badań, założenie wenflonu, podanie leków, podłączenie kroplówki, przygotowanie do operacji, odbarczenie żołądka, znieczulenie i intubacja. To niewyobrażalnie krótki czas, który dla nas ciągnął się wtedy w nieskończoność.
Szczęśliwe zakończenie
Operacja przebiegła na szczęście pomyślnie. Żołądek wyglądał kiepsko, ściana była prawie czarna, wydawała się być nieodwracalnie uszkodzona. Kursanci pytali: „czy nie lepiej go uśpić? Przecież on nie ma żadnych szans…”. Jednak w pewnym momencie, jeszcze w trakcie operacji, ściana żołądka zaczęła się miejscami zaróżawiać, co świadczyło o powracaniu krążenia w obrębie jego ścian. Pacjent został sprawnie wybudzony.
Teraz ostatnia prosta – okres rekonwalescencji po zabiegu. Jeszcze wszystko może się wydarzyć. Jeszcze nic nie jest pewne. Jednak dzięki wspaniałej opiece właściciela–lekarza, Nestor w zadziwiająco szybkim czasie doszedł do siebie.
Na powodzenie terapii ratującej życie zawsze wpływa wiele zmiennych. Jest to między innymi: wiek pacjenta, jego stan ogólny, szybka i trafna diagnoza, szybkie podjęcie leczenia, opieka pooperacyjna oraz wola życia. Czynniki te wzajemnie się uzupełniają i każdy z nich jest niezmiernie ważny dla dalszego prognozowania o stanie zdrowia naszego czworonoga. W przypadku Nestora gwiazdy nam sprzyjały i dzielny 12- letni staruszek może nadal cieszyć się życiem. Jego szanse były mizerne, ale – jak widać – wystarczające, by wyrwać go z tego piruetu śmierci.
Z całego serca życzymy sobie i naszym podopiecznym samych takich szczęśliwych zbiegów okoliczności, celnych decyzji i szybkości w działaniu 🙂
Lza sie oku kreci jak sie to czyta,minuty ,i dobra diagnoza wlasnie diagniza moja sunia umarla przez zla diagnoze a wystarczylo tak malo gratuluje zycze psu duzo zdrowia moja sunua mial 4latka i cale zycie przed soba !
Bo dobry lekarz ma wiedzę,pewną praktykę i to coś -intuicję, błysk,hipotezę- ten moment w którym nauczone i zaobserwowane wchodzi w interakcję z objawem -jednym lub kilkoma.Taka..lampka w głowie.Niektórzy lekarze mówią wtedy wiem, albo chyba wiem, ale większość z tej i tak nielicznej garstki nie mówi nic, tylko działa.Szybko, konsekwentnie, często bez marginesu na błąd.Bo tym się różni rzemiosło od sztuki.A medycyna jest sztuką.