Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta, ale jak to wygląda w praktyce? Większość czytających doskonale wie. Schemat działania jest bardzo prosty. Marzymy o rasowym psie lub kocie, szukamy hodowli, a w efekcie zakochujemy się w pierwszej puchatej kulce która się do nas przyczołga. Efekt: wracamy do domu z psim lub kocim przyjacielem.
Jakie mogą być konsekwencje zakupu zwierzęcia z pseudohodowli?
Czy wtedy jest czas żeby się zastanowić nad konsekwencjami tej decyzji? Wszystko wydaje się być w porządku, dopóki zwierzak nie zacznie chorować i nie zauważymy pierwszych objawów problemów behawioralnych, a wtedy zwykle jest już za późno na pretensje, bo najzwyczajniej nie mamy się do kogo zwrócić, bo Nasz „hodowca” mówiąc wprost umywa ręce, lub nie wyraża chęci odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące zdrowia naszego „rasowego” zwierzaka. A my zostajemy z chorym zwierzęciem i pustym portfelem, całkiem bezradni, generując nowe problemy do kolekcji. Częścią z nas kieruje niewiedza a co za tym idzie bolesna nauka na błędach i okrutny brak konsekwencji, o którym mogłabym pisać bez końca. O ile łatwo jest zrezygnować z internetowych ogłoszeń o sprzedaży zwierząt, nieco trudniej odróżnić prawdziwego hodowcę od oszusta, który nie ma zielonego pojęcia o opiece i wychowie młodych psów i kotów.
W czym tkwi problem?
Lęk i agresja wywołana panicznym strachem, skrajne wycieńczenie, niedożywienie. Depresja psich i kocich mam bez końca wydających na świat coraz to nowy miot bez możliwości regeneracji fizycznej i psychicznej, czego następstwem jest frustracja przenoszona na młode. Dlaczego nikt nie mówi wprost, że dorastanie w pseudohodowli zabija w zwierzętach nawet najbardziej naturalne instynkty, generuje całą litanię chorób – nie tylko fizycznych, ale przede wszystkim behawioralnych, które ujawniają się w miarę rozwoju zwierzęcia. Śmiem stwierdzić, że to pseudohodowle są odpowiedzialne za krzywy obraz ostrzejszych ras typu pitbull, bulterier, amerykański stafordshire terrier, rottweiler, które namnażane w fatalnych warunkach pozbawione są socjalizacji tak potrzebnej tym rasom jako predysponowanym do agresji. Potem znów schemat jest prosty jak konstrukcja cepa. Pies sprawia problemy, jest agresywny i co gorsze chory, zatem rozwiązanie jest jedno – schronisko, bo przecież nikt nie przygarnie takiego „wybrakowanego” psiaka. Machina sama się napędza i proces lawinowy rusza. Dla tysięcy psów i kotów domem są różne przytuliska, tylko dlatego że podchodzimy do sprawy posiadania zwierzęcia jak do zakupu kilograma cukru w hipermarkecie. Nie tędy droga…
Sama boleśnie przekonałam się ile przykrości i rozczarowania przynosi pies, co do którego mamy tak wiele oczekiwań ale bierzemy go nie wiadomo skąd. Czego wymagasz od „psa rasowego bez rodowodu”? Przecież kupujesz kundla w typie rasy, kota w worku. Może masz szanse trafić na zdrowego psa czy kota, ale co jeśli okaże się, że Twój ulubieniec ma dysplazję stawów biodrowych, łokciowych, wrodzoną wadę powiek, wadę serca lub jest napakowany pasożytami, a my w zachwycie rozpływamy się na widok pękatego brzuszka malca??? Taki początek zraziłby każdego właściciela, nie mówiąc o nowicjuszach.
Rasy małe takie jak chihuahua lub york ze względu na rozmiar są rozmnażane masowo, a genetyczne predyspozycje prowadzą do niezliczonej liczby chorób neurologicznych. Część szczeniąt, które tylko przypominają wyglądem daną rasę, nie przeżywa nawet kilku pierwszych dni w nowym domu. Stres, brak odporności i wrodzone choroby nie dają im szans.
Wybór należy do Ciebie
Pamiętajmy, że wybór psa to nie rosyjska ruletka. To musi być świadomy wybór na wiele, wiele lat. Krok na który warto się przygotować, zasięgnąć rady, przeczytać dobrą książkę, która wskaże właściwą drogę i metody postępowania, a szczera odpowiedź na kilka pytań pomoże nam uniknąć kardynalnych błędów. Przecież standardem jest szczęśliwy i pewny siebie pies i kot, okazujący mniej agresji przy jednoczesnym zachowaniu eksterieru. Potrzeba tu naszego zaangażowania i poszerzenia wiedzy o hodowli jak i samym hodowcy, który nie boi się odpowiedzieć na żadne pytanie i nie uchyla się od odpowiedzialności za szczeniaka w razie problemów. Wszystko to potem zaprocentuje i pozwoli się cieszyć zwierzęciem nie tylko pod względem zdrowia ale także charakteru. Pseudohodowcy żerują na naszej ignorancji i słabości, bo wciąż częściej kierujemy się ceną niż warunkami utrzymania suk i szczeniąt. Może zamiast decydować się na psa z pseudohodowli i zapychać kieszeń ludziom, którzy fundują tylko ból i cierpienie, poszukaj psa przez fundacje lub schronisko. Mówiąc NIE pseudohodowli, uchronisz tysiące zwierząt przed cierpieniem i samotnością.
Najwięcej radości daje zdrowy, zrównoważony pies na pyszczku którego widzisz uśmiech – to bezcenna nagroda, na którą pracujesz każdego dnia.
Pamiętaj, że kupując psa lub kota „do kochania” ale z rodowodem, nie musisz go wystawiać. Może być Twoją dumą i chlubą w domu. Życzę tego uczucia każdemu przyszłemu, świadomemu właścicielowi czworonogów i gratuluję odpowiedzialnego wyboru.
Źródła:
1. Jan Fennell, Zapomniany język psów w praktyce, wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2008.
2. Cesar Millan, Melissa Jo Peltier,Jak wychować idealnego psa, wydawnictwo Illuminatio, Białystok 2015.
Bardic madry i przydatny artykuł, wiele amatorów psów nie ma świadomości, ze te z pseudohodowli różnią się nie tylko ceną od tych prawdziwie rasowych, mam nadzieje, ze ta publikacja, która z zaciekawieniem i przyjemnością przeczytałam otworzy oczy wielu osobom i wyrobi odpowiedzialne podejście do zakupu zwierzęcia.
Bardzo ciekawy artykuł, zdecydowanie wezmę rady pod uwagę przy kupnie psa.
Bardzo rzeczowy artykuł 🙂 Oby trafił do jak największego grona odbiorców- zwłaszcza tego, które ma zamknięte oczy na ów problem. 🙂
Ciekawy artykuł dla osób poszukujących czworonogiego przyjaciela.
Każdy powinien przeczytać ten artykuł przed kupnem psa czy kota. Zawiera kompletny obraz pseudoholowli.